piątek, 15 kwietnia 2011

Psy na arenie


Interwencjonizm to wymysł wielkiego kapitału.


Wciąż pokutuje u nas fałszywa teza o konieczności chronienia konsumentów przed niecnymi zakusami i oszustwami wszechpotężnych kapitalistów. Chronić ma Państwo, tworząc dziesiątki instytucji nadzorujących. UOKiK, Sanepid, Inspekcja Pracy, Rzecznik Praw Konsumenta, UKE, NIK, GINB dniem i nocą w pocie czoła produkują taśmowo tony makulatury, żebyśmy byli bezpieczni. To niemożliwe przecież, żeby bez troskliwej opieki urzędnika ktokolwiek chciałby się zachowywać uczciwie i dostarczać możliwie najlepszy produkt. Należy kontrolować, nadzorować i wytykać wypaczenia. Te pozorne działania (oczywiście poza stworzeniem paru tysięcy etatów do podziału) mają ukryć podstawową prawdę: wielcy kapitaliści (przed którymi to mamy być rzekomo chronieni) nienawidzą kapitalizmu i wolnego rynku. Psy nie przepadają przecież za walkami psów. Można zginąć, poranić się, przegrać.

Kapitaliści uwielbiają państwowe interwencje.

Gdy Państwo ingeruje w gospodarkę łatwo dogadać się z ustawodawcą i uzyskać przewagę nad konkurencją, dostać przywilej, monopol lub koncesję. Nie trzeba walczyć, zastanawiać, czy gdzieś w jakimś garażu nie wyrasta konkurencja, która nas zniszczy. Przykładów ustawowego koszenia rywali są tysiące. Po co wolna konkurencja, kiedy dając łapówkę, można zapewnić sobie stały bezpieczny dochód od pozbawionego wyboru konsumenta. Można coś sprzedać Państwu. Można beznadziejnie zarządzać, oferować słaby produkt. W ostateczności podatnicy złożą się na haracz, żeby ratować bankrutującego molocha, "bo miejsca pracy i społeczne zaufanie".
Prawdziwi wolnorynkowcy to konsumenci oraz... drobni przedsiębiorcy, którzy dopiero próbują osiągnąć sukces i wydrapać swoją pozycję. To im wadzi system państwowych ograniczeń, faworyzujący dotychczasowych hegemonów.

Niestety i oni, kiedy wygrają już ileś walk, zdobędą kilka laurów, będą żądać stępienia kłów, kontroli długości pazurów i ograniczenia wagi, bo może jakiś szczeniak ich powali. Organizatorzy, za drobną część wygranych, pójdą na to, pod pozorem troski o samopoczucie widzów (których o zdanie nikt nie spyta).

Tylko konsument na tym traci.
Wolność albo śmierć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz