piątek, 20 stycznia 2012

Bez zaskoczenia

Ostatnie dzieło Agnieszki Holland to sto pięćdziesiąt sześć minut całkowicie przewidywalnego, przygnębiającego kina.


Warsztatowo i formalnie film jest świetny. Znużenie i zmęczenie, jakie pojawia się u widza, jest malutką namiastką przerażających czternastu miesięcy spędzonych w strachu pod ziemią, w towarzystwie szczurów i strumieni ścieków.


Tylko dlaczego scenariusz jest tak "wzorcowy", a główna postać całkowicie niewiarygodna? Po co skróty myślowe, rodem z telewizyjnych seriali "coby tępy widz zrozumiał i nie miał żadnych wątpliwości jak brzmi obowiązująca teza"?

niedziela, 15 stycznia 2012

I sekretarz

W trosce o "dobro pacjenta" jednokomórkowce z Wiejskiej przygotowały kolejny legislacyjny bubel, likwidując "przy okazji" konkurencję w handlu lekami.


Medialne prokarionty mają pożywkę, a lud igrzyska z przyszłym finale grande w postaci groźnych pohukiwań i wilczych oczu naszego batiuszki skierowanych zdecydowanie ku "onym innym winnym". Może nawet parę łbów się widowiskowo zetnie.

Były już leniwe konowały, były pazerne koncerny, będą zimni pigularze. Tylko batiuszka chce dobzie. I walczy. Niczym Św. Jerzy ze smokiem, walczy "o nasze pieniądze". Właściwie dlaczego: "o nasze pieniądze"? Skąd je ma? Dał mu ktoś?