środa, 6 lipca 2011

Najlepsze miejsce na Ziemi


Na starcie maskarady zwanej polskoprezydyncjo Szanowny Pan Premier raczył poinformować Europejczyków, że żyją w "najlepszym miejscu na Ziemi".


Nasz kochany drewniany ludzik o coraz dłuższym narządziu powonienia rzekł również: "Na kryzys w Europie - więcej Europy. Co znaczy więcej Europy? To mądre wydawanie pieniędzy, to instytucje zdolne do wydawania pieniędzy, to więcej przywództwa, to więcej wolności, dobrobytu, bezpieczeństwa."


Analiza recepty Słońca Peru potem. Najpierw sprawdźmy "najlepsze miejsce na Ziemi". Po kolei, zgodnie z ogólnie znaną piramidką potrzeb:

Potrzeby fizjologiczne

Jedzenie
Na razie żarcia mamy dosyć, ale czy jesteśmy "najlepsi na świecie"? Oczywiście nie: Amerykanie mają więcej! Może jemy najtaniej? Znowu pudło. Żeby nasi chłopkowie mogli "godnie żyć" musimy innym przedsiębiorcom oraz konsumentom-podatnikom kraść rocznie 57.000.000.000 euro (na 105 mln ha upraw: 542 euro/ha)! Drugie w kolejności USA dokładają zaledwie 20.000.000.000 dolców (na 373 mln ha upraw: zaledwie 53$/ha). Są opinie, że dodawszy dopłaty ukryte jest to raczej odpowiednio 130.000.000.000 euro i 50.000.000.000 dolarów (nasza najlepszość jest jeszcze lepsza).

Powietrze.
Jest, jak wszędzie na świecie. Ale tylko parszywi Eurokraci żądają 100.000.000.000 zielonych haraczu za "dbanie o jego jakość". Jest nam "najlepiej na świecie".

Seks.
Najbardziej zadowoleni Hiszpanie (49% - statystkę podnoszą zapewne hołubieni wesołkowie) są daleko za Malezyjczykami (74%), Nigeryjczykami (67%), czy Meksykanami (63%). Niemcami (20%) lepiej się nie chwalić.

Bezpieczeństwo

O, tak - jesteśmy "bezpieczni". Tysiące zasiłków, dotacji, subwencji i instytucji od dbania o bezpieczeństwo. Wszystko na kredyt, którego nie będziemy w stanie spłacić, lub z podatkowego złodziejstwa. Po cichu kradniemy jednym, żeby politmendy, nażarłszy się uprzednio, mogły ogryzione resztki z hałasem rzucać innym. W tym jesteśmy rzeczywiście najlepsi.

Prawdziwego bezpieczeństwa Najlepszego Miejsca na Ziemi dziwnym zbiegiem okoliczności Eurokretyn żaden nie chroni, co łyżeczką miodu w silosie gówna zdawać się musi. Coś tam kwękają, ale nadal każdy kraik armię ma własną. Z pewnosćią nie "najlepszą na ziemi" i zdolną najwyżej do spektakularnego tchórzostwa! Naprawdę najlepszego na Ziemi.

Miłość

Zgoda. Nikt na świecie tak w miłości nie pomaga jak Eurokretyn. Pod warunkiem, że jest to miłość homoseksualna. Lub do dzierzby rudogłowej (ginącej).

Szacunek

Yes, yes, yes. W szacunku najlepsi jesteśmy! Eurokretyn nazwie cię Panem, żeby skonfiskować owoce twej pracy i rzucić ochłap pełnej zepsutej kaszy miski, głodowej emerytury i niedouczonego felczera. Ot szacunek do godności niewolnika: wystarczy definicje zmienić. Jest i, z szacunku wynikający, wolny wybór: działaj i daj się łupić, lub nie rób nic poza wyciąganiem lepkiej łapki po jałmużnę. Tu drewniany ludzik ma rację - większość godności prawdziwej i trudnej nie chce, wystarczy awans na pozornie wyższy stołek.

Samorealizacja

Na szczyt piramidki chcą się wdrapać właściwie tylko dziwacy. Nie chodzi wszak przecież o aluminiowe felgi, kuchnię z oknem*, czy wczasy w Turcji. Tylko jak się samorealizować, gdy wszędzie koncesje, zakazy, ograniczenia i rabunek? Jak robić to po zaborze 3/4 ciężko zarobionej forsy?

Można. W kolaboracji z Eurokretynem. Tylko cegiełkę z szacunkiem i godnością trzeba wyjąć spod spodu.
Wolność albo śmierć!
Wolność albo śmierć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz