sobota, 30 lipca 2011

Pieskie życie


W politycznym bagienku utonęła /na razie/ nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt.


Nie będzie zaostrzenia kar za znęcanie (od siebie proponuję karę śmierci), kontroli długości łańcuszka oraz czasu więżenia (do 12 godzin na dobę - każdy piesek otrzymałby elektroniczny zegar oraz telefon na kartę z numerem dyżurnego łekologa).


Sprzedawca-sadysta nadal będzie mógł bezkarnie foliować karpika, podnosząc za skrzela. Ogonki ciągle będą psinom przycinane legalnie (szczegóły noweli wg. GWna). Takimi bezeceństwami "łekolog z żurnalistom" w oczy kłuje. Prawdziwych celów ludzi o brudnych włosach (nie oceniam - każdy indywidualnie ma prawo dozować osobistą higienę) z organizacji łekologicznych, które nowelę forsują, nikt oczywiście nie eksponuje. Bo wylazłaby brudna i lepka łapa spod białej (zielonej) serwetki.

Jak zwykle chodzi o...

Pieniądze. Jakżeby inaczej. Ktoś musi donosy spisywać, ktoś długość łancuszka kontrolować, ktoś forsę z grzywien ("w razie skazania za wymienione /w ustawie/ przestępstwa, sąd będzie mógł orzec nawiązkę w wysokości do 100 tys. zł na cel związany z ochroną zwierząt") rozdzielać i wydawać.

W tym celu nowela "wprowadza Krajową Inspekcję ds. Zwierząt - komórkę podległą MSWiA, z wojewódzkimi oddziałami i inspektorami. Miałaby ona m.in. nadzorować miejsca opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Według szacunków Koalicji inspekcja zatrudniałaby do 50 osób i rocznie kosztowałaby 4-7 mln zł. Środki te miałyby częściowo pochodzić z opodatkowania hodowli zwierząt domowych i wpływów z grzywien."

Kolejny urząd, kolejny podatek. Pięćdziesiąt osób?! Chyba w pierwszym tygodniu działania. Jest przecież w naszym zacofanym, nie-ełropejskim, katolickim kraju tyle łańcuchowych burków, które trzeba wyzwolić, że i pięćdziesiąt tysięcy zielonych urzędników będzie za mało! A karpi za skrzela ciągnionych, kto dopilnuje?

Bez noweli lepiej?

Oczywiście. Im bardziej skorumpowane państwo, tym więcej praw. To Tacyt. Lepiej edukować. To ja.

Dodatkowo, a może nawet po pierwsze psom i kotom po nowelizacji z pewnością będzie gorzej. Projektowany obowiązek "sporządzania planów ochrony - wiadomo komu zlecanych - oraz ewidencjonowania każdego złapanego bezpańskiego kundla, zakaże usypiania bezdomnych zwierząt. Co się będzie z nimi działo i w jakich warunkach będą wegetować, wiadomo. To jest naprawdę dobry biznes (dla łekologów - nawet 20zł/dobę), a przymusowy popyt to marzenie każdego lewego byznesmena.

Pytanie do łekologów: Jak strasznie okrutnym trzeba być, żeby trzymać setki psów, w błocie, chłodzie i skwarze na kilku metrach kwadratowych, zamiast je uśpić (tak: po prostu zabić - ze znanych mi czworonogów, tylko Łajka miała marzenia i poleciała w kosmos, pozostałe chcą kopulować, jeść i potarmosić kota)? A może to wspólnota zainteresowań (samorealizacji)?

Wolność albo śmierć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz