środa, 6 kwietnia 2011

Spis powszechny.


Podlaska Dyrekcja Ochrony Środowiska zajmie się ochroną winniczków. Przerażone mięczaki masowo żądają azylu w ambasadzie Białorusi.


Głupie nie wiedzą, że pięćdziesiąt milionów lat ich istnienia bez troskliwej opieki urzędnika, to niedopatrzenie, które należy bezzwłocznie naprawić! Dość wolnych brzuchonogów! Każdy zostanie policzony, oznaczony i skatalogowany. Dostanie GPS-a. Dla jego własnego dobra. Każdy dostanie PESEL. Będziemy wiedzieli, czy lubi sałatę, gdzie wypoczywa, kiedy się rozmnaża. Będą pogadanki jak unikać ludzkich zbieraczy, jak symulować chorobę, będą poglądowe broszury (ogłosi się przetarg chroniony osłoną antykorupcyjną CBA) i promocyjne gadżety. Właściwie ślimaczy raj. Więc czego się boją?

Mądrość mistrza Yody.

Boją się, bo znają przepowiednię. Ich duchowy przywódca, o wyjątkowo dalekowzrocznych czułkach, rzekł im kiedyś tak: "I dostaną sto tysięcy za policzenie nas. I będzie to za mało. Ci, którzy będą liczyć, co drugiego z nas sprzedadzą pokątnie. Reszta będzie oznaczona. I przyjdą w tajemnicy Urzędnicy. I będą znali nasze kryjówki. I będą je wydawać, kierując się żądzą zysku. I to będzie koniec."

Swoją drogą jak bezczelnym trzeba być, żeby uzasadniać potrzebę akcji liczenia winniczków, gdy w poprzednich latach regularnie zbierano połowę wyznaczonych limitów.
I jak pysznym i naiwnym, żeby wierzyć, że urzędnicze decyzje mogą mieć inny niż destrukcyjny (jeśli w ogóle), wpływ na ekosystem. Już byli tacy, którzy odwracali bieg rzek w imię dobra ludzkości. Skutki znamy...
Sugeruję w następnym etapie badanie populacji rybika cukrowego w lokalach mieszkalnych powyżej trzeciej kondygnacji od strony południowej. Ostatnio zauważyłem wyraźny spadek ich aktywności. Mogę to monitorować. Oczywiście za odpowiednim wynagrodzeniem.

Nie dajcie się spisać! Bo znajdą i was!

Wolność albo śmierć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz