czwartek, 7 lipca 2011

To nie był film


W trosce o "bezpieczeństwo" nasi hodowcy nieustanie dokładają kolejne klamry we wciśniętym nam na siłę kaftanie, a jakże, bezpieczeństwa.


Wczorajsze godziny szczytu na zachodnich obrzeżach stolicy, której infrastrukturę drogową, kosztem wielu wyrzeczeń, buduje cały naród. Jest więc baaaardzo trudno przejezdna. Ryzykowna ciąża bliźniacza. Odchodzą wody płodowe.


Niezbędnik ciężarnej w torbie, torba i ciężarna w aucie. Start, pięć minut płynnej jazdy i... stop. Właściwie totalny paraliż komunikacyjny. Na szczęście jest buspas! Prawie przejezdny, a to przecież stan wyższej konieczności! Udało przejechać się zaledwie dwieście metrów, gdy jak spod ziemi wyrósł policyjny patrol. Jest równołuprawinienie, więc koedukacyjny. Panienka "zaprasza" do radiowozu. Na nic tłumaczenia, że wody, że dzieci, że ryzyko. Ona MUSI wezwać karetkę, ona MUSI wystawić mandat za jazdę buspasem. Nieważne, że pogotowie dużo dalej niż szpital, że najważniejszy jest czas. Nic to, ważne są procedury. Zgodne z unijnymi dyrektywami. A procedury mówią: zatrzymać, wezwać karetkę. To nie amerykański film - żadnego policyjnego konwoju do szpitala nie będzie. Sam Pan też nie pojedziesz. Nie ma dyskusji.

Bezpieczeństwo (funkcjonariusza)

Bo przecież o nie tu wyłącznie chodzi. Głupio funkcjoanariusz działa, ale zgodnie z procedurą. Jest kryty. Karetka wezwana (czy jedzie nie wiadomo), Pani sobie może zacząć rodzić. Policjantka się popatrzy zgodnie z procedurą.

Na szczęście nie wszyscy zwariowali. Jedyną reakcją, siedzącego za kierownicą radiowozu, partnera patrolmenki na zlekceważenie jej poleceń i jęków oraz szybki odjazd w kierunku szpitala, był uśmiech i machnięcie ręką.

Na koniec: Drogi P. Serdecznie gratuluję narodzin trzeciego i czwartego potomka. Niech K. i P. zdrowo (na ciele, umyśle i idei) rosną. Niech kiedyś twoje dzieci, moje dzieci oraz inne dzieci podobnie myślących wezmą ICH dzieci za mordę i wprowadzą liberalizm, każąc wziąć odpowiedzialność za własne życie i decyzje. Przewagę liczebną oraz duchową mają na starcie: lewusy żeby móc się samorealizować (telewizorek większy kupić, na wczasy do Bułgarii pojechać), muszą tyrać (na znienawidzonego "kapitalistę") w korporacji po dwanaście godzin i dzieci mieć nie mogą, a jeśli mogą, to tresują swoje pojedyncze rodzynki knutem "bezpieczeństwa".
Wolność albo śmierć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz