wtorek, 28 czerwca 2011

Rady Krajowe


Po cichutku i bez rozgłosu rosną zatrważające zastępy wszelakich Krajowych Rad do Spraw Czegośtam.


Mechanizm ich powstawania jest nadzwyczaj prosty. Zbiera się grupa "wykluczonych" aparatczyków, dla których zabrakło synekur w niepotrzebnych, ale już istniejących spalarniach pieniędzy. Jest wódeczką, są dziewczynki, trwa móżdżków burza.


Wybiera się jakiś rzekomo szczytny cel. Bezpieczeństwo, niedożywione dzieci, staruszki bez pieniędzy na leki, WYKLUCZENI. I dalej jazda: nie, nie zakłada się fundacji, nie szuka pieniędzy u hojnych donatorów. Robi się Krajową Radę do Spraw Bardzo Ważnych i Pożytecznych. Finansowaną , oczywiście, z budżetu! I niech ktoś śmie o ich wydatki i skuteczność zapytać. Zakrzyczy go tłum płatnych, lub po prostu głupich klakierów: chodzi o COŚ bardzo ważnego i pożytecznego, opalanie kotła pieniędzmi podatników nieważne, ważne, że dziurawa łódeczka płynie...

Jest Rada.

To już można żreć. Można wydawać. Można robić przetargi. Akcje propagandowe, reklamy w najlepszym czasie, w prywatnych telewizjach. Ogłoszenia prasowe. Przy okazji płaci się zamówieniami pokornym "ludziom mediów i ałtorytetom" za szumek, oraz karze niesfornych za niewygodne pytania, zamówień brakiem.

Łykend bez ofiar.

Jaka jest skuteczność działań tych Rad Krajowych pokazały ostatnie dni. Oto Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, wydając grubą forsę w zaprzyjaźnionych koncernach medialnych, ogłasza apel: "Nieodpowiedzialni! Zostańcie w domach!" Nieodpowiedzialni?? To nie ja! To sąsiad.

Dzięki rozsądnemu spożytkowaniu nieznanej (to tajemnica chyba większa niż tajne więzienia CIA) liczby pieniędzy przez aparatczyków z K.R.B.R.D akcja udała się wyjątkowo: "Tragiczny weekend bez ofiar."

A możeby forsę, zamiast na K.R.B.R.D, przeznaczyć po prostu na infrastrukturę??? Nie da się, wrzasną aparatczycy.
Wolność albo śmierć!

2 komentarze:

  1. U nas żeby wybudować metr drogi, wartej 5000 złotych, trzeba ogłosić przetarg (robi to urzędnik biorąc pensję), ogłosić wyniki przetargu (robi to komisja złożona z kilku urzędników), naprodukować tony papierów, a na koniec zwrócić się o patronat do Krajowej Rady Nierobów, że nie wspomnę od kontrolach czy odbiorcach "inwestycji" stawiających tablice z napisami "Ufundowano przez UE". Efekt - koszt wybudowania drogi tańszy od urzędniczej roboty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo.. tu mogę coś napisać, bo sam mam informacje z pierwszej ręki o "dziełach" urzędów, o których nikt nigdy nie słyszał... Ba! Oprócz wszelakich przetargów i akcyj są jeszcze konferencje, wyjazdy, szkolenia, delegacje, hotele, mieszkania służbowe, samochody, wydawnictwa, obiadki, sprzęt elektroniczny (w tym i telefeony na abonament) i cała jeszcze masa innych rzeczy, o których nie śniło się zwykłemu podatnikowi (np. każdemu przysługuje kilo cukru na miesiąc)... Co najlepsze - taki urzędnik, uzbrojony w to wszystko, wcale nie myśli, że jest zbędny - wprost przeciwnie - tylko on jest w tej dziedzinie najlepszy i z pewnością powinien zajmować wyższe stanowisko, otoczony pomocnikami z nocnikami (prawa Parkinsona?). Ot, co robi woda sodowa, z poniekąd pożądnych ludzi... I później wychodzi taki minister czy premier i mówi wszem i wobec ludziom w twarz, że budżetu nie można ciąć, bo 85% to "wydatki sztywne"... i śmieszno, i straszno...

    OdpowiedzUsuń