niedziela, 15 stycznia 2012

I sekretarz

W trosce o "dobro pacjenta" jednokomórkowce z Wiejskiej przygotowały kolejny legislacyjny bubel, likwidując "przy okazji" konkurencję w handlu lekami.


Medialne prokarionty mają pożywkę, a lud igrzyska z przyszłym finale grande w postaci groźnych pohukiwań i wilczych oczu naszego batiuszki skierowanych zdecydowanie ku "onym innym winnym". Może nawet parę łbów się widowiskowo zetnie.

Były już leniwe konowały, były pazerne koncerny, będą zimni pigularze. Tylko batiuszka chce dobzie. I walczy. Niczym Św. Jerzy ze smokiem, walczy "o nasze pieniądze". Właściwie dlaczego: "o nasze pieniądze"? Skąd je ma? Dał mu ktoś? Czy zabrał, pod przymusem i podstępem? Mamiąc bajkami, że Kowalski zadba lepiej o interes Jankowskiego niż Jankowski samojeden? Bredząc, że po dodaniu kosztów walki batiuszki, dworu batiuszki, zaplecza batiuszki i samego batiuszki kupimy coś taniej, bo hurtem?
Trzeba by wtedy odrzucić tezę o pazernych koncernach farmaceutycznych, które aż przebierają nóżkami do negocjacji z ministerialnymi nominatami. Cieszą się, że zarobią mniej? Przez różną "politykę refundacyjną" europejskich pseudo-państewek właściwie nie można sprawdzić "ile co kosztuje?" - te same preparaty w różnych strefach okupacyjnych mogą mieć ceny zróżnicowane o kilkaset procent. Wiem, nowy EuroFuhrer odpowie - UJEDNOLICIĆ.

Precz z lekami za złotówkę! Niech żyje aptekarz i jego apteka!


Tym tropem poszły nasze ustawodawcze pantofelki. Wsłuchawszy się w łabędzi śpiew zatroskanych i jak najbardziej bezinteresownych członków Naczelnej Izby Aptekarskiej - w większości właścicieli pojedynczych sklepów z lekami - skończyli śmiałą inicjatywą z burżuazyjną dowolnością w kształtowaniu marży i cen sprzedawanych towarów w farmacji. Reklamować się również już nie można. Precz z konkurencją i sieciówkami z ich złodziejskimi promocjami!

Marża 7% i sztywna cena (do niedawna obowiązywała górna granica), ustalona w mafijnym trójkącie: I sekretarz - kacyk z ministerstwa, wazeliniarz z medycznego giganta (z nieodłączną torbą dolarów) oraz "bezinteresowny" właściciel sklepu z lekami. Wszyscy oni z wrażliwością i troską o ludu szczęśliwość, "działając w zgodzie i porozumieniu" zrobią co tylko możliwe, żeby zarobić najmniej.
Wolność albo śmierć!

6 komentarzy:

  1. Co tutaj pisac. Tragedia. Wrzucilam ten swietny blog na moja tablice "f"
    Nieskromnie polecam moj blog
    Pozdrawiam nowowrocznie.

    http://faxe1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie mogę się zrewanżować w podobny sposób: konto na fc było regularnie banowane za komentarze pod wpisami Krytyki politycznej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sytuacja ustawy refundacyjnej jest bardzo skomplikowana. Miesiąc by nie starczył, żeby to opisać zrozumiale, nawet jakbym takiego bloga napierdykał codziennie.
    Chociażby lek za złotówkę. Z jednej strony dobrze, bo byli pacjenci, którzy mogli kupić takiej. Ale z drugiej strony nadużycia ze strony producentów i dużych aptek były proste i nie karalne. Poza tym te leki za złotówkę były tylko w dużych miastach, do Koziej Wólki nie docierały.
    Łatwo jest napisać, że wszyscy są chujowi i na niczym się nie znają (choć w stosunku do posłów to często prawda), to jest proste, ale powiedz sam, że Ustawy nie czytałeś, na tej dziedzinie się nie znasz i pierdolisz tylko na podstawie tego co gdzieś przeczytałeś, usłyszałeś i piszesz w atmosferze ogólnego wkurwu na rząd.
    Pewne regulacje powodujące transparentność systemu refundacji leków były niezbędne. Ale jest kupa przepisów niezrozumiałych, napisanych źle, bez sensu.
    A lekarze... wg mnie szkoda gadać. Kto jak nie lekarz ma wiedzieć kogo leczy, na co i jakim lekiem. Jeśli to wie, to wpisanie odpłatności za lek to kilka kliknięć. A poza nim nikt o tym nie może zdecydować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się na rząd nie wkurwiam - bo nic dobrego się po nim nie spodziewam - to raczej taka pogodna rezygnacja.
    Ustawy znam tylko fragmenty (między innymi te o marżach i cenach cyntralnych), fakt.
    Natomiast nigdy nie uwierzę, że osoby zaangażowane materialnie w sprawę, o której decydują, dysponując cudzą forsą (przymusową składką zdrowotną) dobrowolnie zgodzą się pracować więcej i zarobić mniej, żeby właścicielowi tej forsy zrobić dobrze.
    A taka jest retoryka: rząd myśli o "dobru pacjenta", lekarze myślą o "dobru pacjenta", aptekarze myślą o "dobru pacjenta". Tylko pacjent myśli "ile go ta troska będzie kosztować".

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chce mi się pisać..., ale będę polemizował. :) Zobaczymy się to pogadamy, będzie czas.

    OdpowiedzUsuń
  6. e tam skomplikowana, skomplikowany to jest bajzel jaki się wokół tego wszystkiego robi, żeby utrzepać swoje. W gruncie rzeczy, jak to już wspominałem gdzie indziej, najbardziej poszkodowany zawsze jest ten kto jest sam - koncern producentów się wybroni, stado pacjentów się "wybroni" przed stratami, Narodowy Związek Lekarzy się wybroni, Stowarzyszenie Racji Aptekarzy się wybroni, rząd się jak zwykle "wyżywi" - na lodzie zostanie pacjent który nie skanduje wraz ze stadem potrzebujących że ma dostać, lekarz który Narodowemu Związkowi kazał sp..ć, aptekarz który Stowarzyszenie Racji wywalił za drzwi, i tak dalej i tak dalej.. jedyna zyskowna działalność czyli gromadzenie zysków z uspołeczniania strat - wymaga stada. Jakiegokolwiek, byle licznego.

    OdpowiedzUsuń