sobota, 5 października 2013

Zbędny milion

Międzynarodowi komuszkowie załamują ręce nad ostatecznym "upadkiem Ameryki".


Minęło już pieć dni od "goverment shutdown" w U.S.A. Prawie milion pracowników rządu federalnego produkuje siarkowodór, dla odmiany, we własnych domach. Charytatywnie, bez nadzoru, rządowych pączków i "należnej" przerwy na kawę.

Czy wydarzyło się coś szczególnego, "świat się skończył"? Gadzinowe media w Polsce chóralnie zawodzą o "niedostępnych Parkach Narodowych, muzeach i pomnikach". Niedostępncyh? Yellowstone zniknęło, demoniczni "herbaciarze" przetopili pod osłoną nocy, wszystkie publiczne obeliski (na mordercze karabiny z magazynkami na 30 naboi, oczywiście)? Nic takiego się nie stało, to urlopowani urzędnicy, przed odejściem pozamykali bramy, zainstalowali łańcuchy i poustawiali blokady. Bo przecież "nie można oglądać misia Yogi bez bilecików i asysty urzędnika". "Zamknięcie rządu" nie zamknęło parków narodowych, to rząd je "zamknął" wiele lat temu, ograniczając dostęp i stawiając urzędową eskortę.

Paradoksalnie, przedłużanie obstrukcji, może przynieść amerykańskim komuszkom skutek odwrotny od zamierzonego wykazania ludowi "niewyobrażalnej nieodpowiedzialności republikańskich wyzyskiwaczy": praktyczny dowód zbędności trzeciej części federalnej administracji, której urlop nie ma żadnego wpływu na życie przeciętnego Smitha.

Pozostaje życzyć obywatelom Zjednoczonych Stanów, że propagandowe agitki, zakłamujące istotę sporu ("w Ameryce nie ma tak wyraźnych jak w Europie podziałów na to, co rozsądne - w domyśle: jedynie słuszne pomysły Obamy, a co głupie i obciachowe - czyli: rzekomo anachroniczna obrona prawa wolności wyboru)" nie wystarczą i Ameryka pójdzie śladem grupy weteranów, którzy bez urzędniczego błogosławieństwa "otworzyli" pomnik II Wojny Światowej.
Wolność albo śmierć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz