czwartek, 8 września 2011

Zbuntowane krasule


Przez kraj przetacza się fala protestów, niezadowolonych z podwyżek opłat przedszkolnych, rodziców.


Opłaty wzrosły średnio 30 złotych (wiem z autopsji), dołożono trochę biurokracji - osławione pilnowanie godzin. Jak mówią wychowawcy: "Pół godziny rano i pół po południu nie możemy zajmować się dziećmi - wypełniamy karty obecności."


Wszystko w imię dobra dzieci. By żyło się lepiej. Rodzice zrobili się nad wyraz zdyscyplinowani - 3 zeta kary za każdą nadliczbową godzinę, spowodowało, że gdy odbierałem swoje 15 minut po czasie - były same (same z wychowawcą)! Nie do wyobrażenia w zeszłym roku szkolnym. Kto nie wysłał sześciolatka do szkoły (większość), dostał po dupie. A mało sześciolatków w szkołach to mało przetargów "na przystosowanie" do ustawienia, więc kara być musi.

Więc się krówki buntują, polityczni blagierzy - w rodzaju Grzesia Daj Jabłuszko - obiecują obietnice, krówki radośnie pobrzękują łańcuszkami. Ich bezmyślne oczy już widzą w wyobraźni gargantuiczne "oszczędności"* trzydziestu złotych na dziecko, które im się przedwyborczo obieca. A że jakoś to trzeba sfinansować, kolejną podwyżkę vatu przełkną ze smakiem, tracąc więcej niż "zaoszczędzili". Pokrzyczą najwyżej: "Skurwysyńscy burżuje znowu ceny podnieśli!"

Krowy chciały, chcą i będą chciały jedynie siana w żłobie, a że na zewnątrz trawa zielona, świeża i soczysta? Za duże ryzyko...

Jak powiedziała zatroskana mamusia na zebraniu przedszkolnym w zeszłym roku: "Już sama nie wiem czy wysłać dziecko do szkoły, czy zostawić w przedszkolu. Kazaliby tak albo tak, a nie, że musimy sami decydować."

Może za parę lat zbuntują się w końcu samorządowcy, i zakwestionują centralne zbieranie podatków i centralnie rozdzielane subwencje (w tym oświatowa) na zadania nałożone na nich lokalnie. Będzie taniej i skuteczniej. Może.

* jak na wyprzedaży - płaci się tyle samo co zwykle, dodaje tylko na metce cenę dwa razy większą i ją przekreśla

Wolność albo śmierć!

8 komentarzy:

  1. Jest jeszcze jeden kwas - w artykule na ten temat, który ja czytałem, załatwiono kwestię osławionych "15 minut". Mianowicie jeżeli 15 minut upłynie - naliczana jest każda godzina. Ale jeżeli 15 minut NIE UPŁYNIE, bo odbierasz malucha np. o 16.04, to opiekunkom nakazuje się ZLICZANIE KOŃCÓWEK MINUT Z CAŁEGO TYGODNIA na podstawie prowadzonego rejestru.. horror jakiś..

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednego się cieszę. Mianowicie z tego, że już nawet lewaki przestały wierzyć w bzdury Grzesia Daj Jabłuszko. Takiego "cieniasa" lewaki dawno nie miały. Dla nas - normalnych - to dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale przedszkola powinny być darmowe!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bycie nowym "liderem lewicy" (w stylu szwedzkim: wolność gospodarcza + zamordyzm) wymyślił sobie Palikocik;
    A za "darmowe" w rzeczywistości się przepłaca...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma nic za darmo. Anonimowy kolego, za te 5 "darmowych" godzin w przedszkolu to myślisz, że kto płaci? Myślisz, że przedszkolanki za darmo opiekują się dziećmi? Płacimy wszyscy - w wysokich podatkach. Jak Ci jakiś socjalista mówi, że dostaniesz za darmo internet, przedszkole, szpital itp. to wiedz, że KŁAMIE BEZCZELNIE CHAM żeby się tylko do koryta dopchać. Za wszystko zapłacisz tylko, że przez pośrednika jakim jest zbiurokratyzowane państwo. A więc zapłacisz dwa razy więcej niż powinieneś. To jest proste jak drut, udowodnił to już np. Friedman.

    Dziwię się, że po tylu latach nieudanego socjalizmu, masowych bankructwach tego systemu, nadal jest tylu ludzi, którzy wierzą w te bajki o darmowych przedszkolach czy darmowym internecie...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń