Kary pozorowane

Urząd Transportu Kolejowego (tak, jest taka poczwara, ma swój budżet i... stronę internetową) nałożył milion złotych kary na przewoźników kolejowych.

Jak wiadomo, żadna ciuchcia, drezyna, czy inny koń żelazny nie potoczy się rześko po stalowym szlaku bez istnienia odpowiedniego urzędu i przypisanego biurokraty (głupi Stephenson o tym nie wiedział i samodzielnie męczył się z pierwszą linię kolejową).

My mamy na szczęście Urząd Transportu Kolejowego! Jesteśmy bezpieczni i zadowoleni - ktoś dba o nasze dobro. Zadbał Pan Prezes Jaroszyński. Nałożył po pół miliona kar na PKP InterCity oraz Przewozy Regionalne. Nałożył, bo... miały bałagan! Cóż to go obchodzi? Nie lubi nieporządku, niech sobie biurko posprząta. Przecież to rzekomo niezależne spółki, mające swoich właścicieli i klientów - może lubią oni chaos i ekstremalne przeżycia, może pragną odrobiny adrenaliny w przedświątecznym okresie?

Nie o wygodę pasażerów jednak chodzi.

Czego chcą klienci nie ma kompletnie znaczenia. Chodzi o błyskawiczny zastrzyk kasy (malutki, ale na pierdzenie w stołki w UTK wystarczy) w dziurawy budżet. Można w postaci kary wyrwać podatnikowi, w tej chwili, kolejny kawał jego zarobków, odraczając jedynie zbiórkę do końca roku fiskalnego. Przecież InterCity to spółka Skarbu Państwa (50,2% udziałów bezpośrednio) z prężnymi związkami zawodowymi (jedyna prężna w PKP grupa, która w w razie czego może zawsze sprawnie zdemolować kawałek miasta). Na pewno dostanie swój haracz-dotację od społeczeństwa, żeby "utrzymać miejsca pracy".
Podobnie jest z Przewozami Regionalnym. Ich właścicielami są samorządy województw, równie skuteczne w pobieraniu kontrybucji od obywateli, jak i utrzymywaniu dyrektorskich stołków (dla kolegów) w podległych im instytucjach.

Nic się nie poprawi (test pod koniec tygodnia). Ceny biletów wzrosną.
Prezes Jaroszyński dostanie order "Za zasługi dla rozwoju parowoźnictwa" oraz premię i zapadnie w kilkumiesięczny letarg... Ostatnie jest akurat pozytywne.

Wolność albo śmierć!